Każda passa kiedyś się kończy. Po trzech wiosennych zwycięstwach z rzędu, Rożnovia Rożnowo pokonała Antares Zalasewo 2:1 (2:1) i zepchnęła "bordowych" na czwarte miejsce w ligowej stawce.
Spotkanie rozegrane niedzielnym popołudniem niosło ze sobą spory ładunek emocjonalny - stawka była duża, obie ekipy prezentują się ostatnio bardzo dobrze, kibice tłumnie przybyli oglądać boiskowe poczynania. Mecz na pewno nie zawiódł, chociaż w obozie Antaresu czuć spory niedosyt - podobnie jak to wyglądało po jesiennym meczu.
Obie strony wyszły bardzo skoncentrowane i zdeterminowane, aby wygrać, ale to gospodarze lepiej taktycznie podeszli do spotkania. Ich plan był całkiem prosty - przede wszystkim zabezpieczyć tyły i wysokim pressingiem odbierać piłkę. Co prawda drugi element nie funkcjonował najlepiej i zalasewianie kombinacyjnie wychodzili z formacji defensywnych, ale w obronie rożnowianie prezentowali się rewelacyjnie i to stanowiło klucz do ich sukcesu. Rożnovia groźnie zaatakowała od samego początku spotkania, ale tak naprawdę tworzyła zagrożenie przez pierwsze 30 minut - w jednej z pierwszych akcji po wyrzucie z autu napastnik gospodarzy urwał się na skrzydle i bardzo dobrze zgrał koledze piłkę na 15 metr, a ten niepilnowany - fantastycznie uderzył w bliższy róg, mocno, po ziemi - Smykowski bez szans. Fatalnie ten mecz się rozpoczął dla Antaresu, ale to tylko rozwścieczyło zalasewian, którzy ruszyli do ataku. Wkrótce potem około 20 metra faulowany był Zadencki, do piłki podszedł Bączyk i bezpośrednio, mierzonym strzałem nad murem, nie dał szans bramkarzowi rywali. Kiedy wydawało się, że Antares coraz bardziej będzie spychał Rożnovię do defensywy, przydarzył się fatalny błąd w komunikacji. Następnie napastnik gospodarzy wygrał dwie przebitki i uderzył z 16 metra prostym podbiciem, ponownie wyprowadzając rożnowian na prowadzenie. Od tego momentu obraz gry się zmienił - żółto-niebiescy wyraźnie się cofnęli i nastawili na grę z kontry, a zalasewianie coraz mocniej bili głową w mur. Antares ładnie grał piłką, starał się kombinacyjnie rozwiązywać akcje i to wszystko wyglądałoby naprawdę super, gdyby nie fakt, że działo się tak do 25-30 metra od bramki gospodarzy. Największe zagrożenie powstawało po stałych fragmentach, ale i po nich goście nie stworzyli sobie stuprocentowej sytuacji. Druga odsłona meczu wyglądała bardzo podobnie i niewiele ciekawego działo się na boisku - Rożnovia była bardzo dobrze ustawiona, dwie linie - pomocy i obrony dużo i kompaktowo biegały, nie dając miejsca Antaresowi na oddanie strzału, czy na próbę prostopadłego pytania. Z rosnącej przewagi bordowych niewiele wynikało, i chociaż im bliżej końcowego gwizdka, tym mniej sił mieli gospodarze (łapały ich skurcze), to jednak bardzo efektywnie się bronili, często chwytając się prostych środków. Jednak walką, jeżdżeniem na tyłkach, nieustępliwością i ambicją wywalczyli sobie te bardzo cenne 3 punkty.
Zalasewianie walczyli, ale zabrakło im konkretów z przodu. Nie było zawodnika, który błysnąłby dryblingiem i zrobił przewagę w ofensywie, brakowało strzałów i kreatywności, która przełamałaby szczelny mur Rożnovii. Z przebiegu spotkania Antares na pewno nie był drużyną gorszą i pomimo, że remis byłby wynikiem bardziej sprawiedliwym, to jednak trzeba oddać gospodarzom, iż zasłużyli na zwycięstwo po takim występie. Rożnowianom gratulujemy, a sami skupiamy się na następnych meczach, cel pozostaje taki sam, chociaż margines błędu się zdecydowanie zmniejszył. Pozostaje walka i odbicie się po porażce, kolejne spotkanie u siebie z Uchorowem - koniecznie trzeba je wygrać zostawiając przegraną za sobą.