Dąbrowski: Kończę z graniem w piłkę z kilku powodów...

Dąbrowski: Kończę z graniem w piłkę z kilku powodów...

Maciej Dąbrowski kończy grać w piłkę po blisku prawie 20 latach. Nam opowiada o powodach swojej decyzji, wspomnieniach z pobytu w Polonii Chodzież i Koronie Stróżewo, a także kontuzji, z jaką musiał się zmierzyć w ostatnich miesiącach.

Kiedy pojawiła się pierwsza myśl, żeby skończyć grę w piłkę?

Było to jeszcze przed kontuzją. To nie jest tak, że decyzje podjąłem z dnia na dzień. Dojrzewała ona już od dłuższego czasu. W lidze wtedy walczyliśmy o awans, a spotkanie z Orkanem Śmiłowo miało ważne znaczenie… Jednak w 63 minucie doznałem kontuzji, która sprawiła, że ta decyzja została odłożona. Już po tym, jak przeszedłem operację, wiedziałem, że będę chciał wrócić na boisko. Widziałem, jak chłopcy biegają po boisku i ta chęć we mnie narastała jeszcze bardziej. Po rehabilitacji i wzmocnieniu mięśni zacząłem stopniowo wchodzić w trening z coraz to większym obciążeniem. Tak stopniowo, aż w końcu zagrałem pełne 90 minut.

Ostatecznie do IV ligi nie udało się awansować, ale Korona uzyskała awans do zreformowanej ligi międzyokręgowej. Możliwość pogrania na wyższym poziomie oraz chęć pomocy drużynie skusiła mnie do tego, aby jeszcze trochę tę decyzję odwlec w czasie.
.

Jaki jest powód “zawieszenia butów na kołku?

Jest kilka powodów. Już od dłuższego czasu nie mam zbytnio czasu na treningi, a samo bieganie - niestety - nie wystarcza. Mieszkam w Poznaniu i to tutaj mam życie prywatne i zawodowe. Od kilkunastu miesięcy prowadzę własną firmę i chce się w większym stopniu w to zaangażować. Zaocznie robię studia podyplomowe na kierunku osteopatii. Natomiast jadąc na mecz, to nie ma takiej radości jak kiedyś. Brakuje zgrania z zespołem i czucia piłki. Dojazdy na mecz pochłaniają bardzo dużo czasu. Jadąc - przykładowo - do Łobżenicy z Poznania i późniejszy powrót, to praktycznie mam cały dzień z głowy. Na dłuższy czas taki system powoduje, że gra przestaje cieszyć. Nie jest to samo, co być powinno. Przyjazd - mecz - wyjazd. I tak to wyglądało....

Chciałbym także więcej czasu poświęcić dla rodziny oraz spokojnie dokończyć studia. Ze względu na spotkania ligowe często bywało tak, że zmuszony byłem opuszczać zajęcia, przekładać egzaminy i nadrabiać zaległości. Czasami jestem już tym wszystkim zmęczony, dlatego też trzeba było zrezygnować…

Mówisz definitywnie koniec?

Tak. Nie była to łatwa decyzja, ale konieczna. Być może jak znajdę trochę czasu, to będę grał sobie w Poznaniu w lidze wieczornej na orliku. Jeśli chodzi o granie na pełnowymiarowym boisku, niezależnie w jakiej lidze, to kończę z tym - definitywnie.

Nie zatęsknisz za graniem?
Na pewno tak będzie. Jest to mój, a w zasadzie był, pewien element życia. To moja pasja, ale tak jak powiedziałem wcześniej, trzeba było podjąć pewne decyzje, które nie zawsze są takie, jakie byśmy chcieli.

W piłkę gram gdzieś już blisko 20 lat, więc trudno będzie się wyzbyć czegoś, co się robi praktycznie cały czas. Chociaż każdy medal ma dwie strony i kiedyś ta gra w piłkę bardziej cieszyła ze względu na regularne treningi. Od jakiegoś czasu nie było już takiej frajdy, jak kiedyś. A jak coś robić, to na sto procent, innej zasady nie stosuje.

Na boisku starałeś się być liderem. Może niekoniecznie dużo gadałeś, ale brałeś na siebie ciężar gry. Myślisz, że będzie teraz brakowało tego ogniwa w zespole?

Ciężko mi to ocenić. To nie jest pytanie do mnie, tylko do trenerów, kolegów z drużyny i kibiców… Starałem brać na siebie grę przez to, że jestem trochę bardziej doświadczony od reszty zawodników... ale co tu dużo mówić, znajdzie się następny, który będzie ciągnął przysłowiowy wózek.

Pamiętasz swój pierwszy trening?

Było to na początku szkoły podstawowej. A co ciekawe moim trenerem był Marek Trzebny. Na pierwsze zajęcia poszedłem z bratem, które odbywały się na bocznym boisku Polonii. Później przechodziłem przez kolejne szczeble drużyn młodzieżowych, aż w końcu w wieku 16 lat zadebiutowałem w seniorach. Wyniku co prawda nie pamiętam, ale przeciwnikiem była Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Wszedłem na samą końcówkę spotkania, ale emocję wtedy towarzyszyły duże.

Jak wspominasz okres w Polonii?
Jak najbardziej pozytywnie. Były lepsze i gorsze momenty, ale chcę pamiętać tylko o tych pierwszych. Jestem ich wychowankiem i to oni ukształtowali mnie jako piłkarza. Będę miał do tego klubu zawsze sentyment. Pograliśmy trochę w IV lidze, udało się rozegrać kilka fajnych meczów, strzelić ważne bramki.

W sezonie 2008/2009 spadliśmy z IV ligi do okręgowej. Korona do tej klasy awansowała w 2008 roku i tym samym doszło do pierwszego, historycznego spotkania derbowego. Było ono rozgrywane w Stróżewie, zjechało się bardzo dużo ludzi z okolic. Wygraliśmy 0:1, a bramkę wtedy strzeliłem ja, po tym, jak wykorzystałem dośrodkowanie Zdrapki.

Najlepsza ekipa, z jaką grałem, to była ta z ostatniego sezonu w czwartej lidze. Było to w sezonie 2011/2012. W składzie byli m.in. Marek Trzebny, Wojtek Wylegała, Czarek Krukowski, Rafał Skiba, Roman Koczorowski… naprawdę tych klasowych zawodników było trochę. Na mecze przychodziło sporo kibiców, a sezon zakończyliśmy na szóstym miejscu… To był fajny okres, ale później z powodów finansowych Polonia musiała się wycofać, a drużyna niestety się rozpadła.

Jakby spojrzeć na osoby, z którymi wtedy grałem, to zostało ich niewielu. Większość zakończyła grać w piłkę lub zajęła się bardziej trenowaniem. Natomiast ci, co grają, mam nadzieję, że będą robić to jak najdłużej, czego im życzę.

Jak Polonia zaczęła się rozpadać, to dlaczego zdecydowałeś się grać w Koronie?

Były oferty z innych drużyn, ale w Koronie znałem sporo osób, z którymi miałem okazję wcześniej grać. W tym samym czasie do drużyny Korony dołączył Marek Trzebny, a już grali Mateusz Dreger, Karol Kaniewski, Robert Bury, czy też Mateusz Barełkowski.

Jestem raczej uniwersalnym zawodnikiem, dlatego trenerzy wystawiali mnie na różnych pozycjach. W sumie nie grałem tylko na stoperze i bramce, tak resztę pozycji mam odhaczone. Zdarzało się grywać także na boku obrony, ale nie będę ukrywał, że jednak lepiej czułem się z przodu. Wolę bardziej kreować akcję, rozgrywać, niż skupiać się głównie na zadaniach defensywnych. Jednak szanowałem decyzje trenerów i za każdym razem, nie ważne gdzie mnie wystawiali, to starałem się wywiązywać ze swoich zadań jak najlepiej.

Najważniejszy moment przez tyle lat grania?

Zdobycie Pucharu Polski z Polonią Chodzież w sezonie 2009/2010. W finale wygraliśmy 2:1, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Karol Kaniewski po mojej asyście. Z innych fajnych momentów - już w Koronie - to na pewno sześć bramek strzelonych w jednym meczu, czy też nagroda dla najlepszego zawodnika klasy okręgowej wręczona na gali Tygodnika Nowego.

Nigdy też nie zapomnę wsparcia, jakie otrzymałem po zerwaniu ścięgna Achillesa. Mnóstwo telefonów, smsów, wiadomości, odwiedziny trenera i kierownika, no i ta akcja z koszulkami. To było coś mega! Wiedziałem, że nie jestem wtedy sam. Wsparcie było ogromne i to był też był powód, dla którego chciałem właśnie jeszcze wrócić.
 

A jakaś śmieszna sytuacja, która zapadła Ci w pamięć?

Muszę sobie przypomnieć.

Chwila milczenia.

Robiliśmy sobie różne żarty w szatni, ale wolę, żeby to zostało między tymi chłopakami, których to dotyczy. Natomiast śmieszna sytuacja była podczas jednego spotkania wyjazdowego…

Graliśmy na wyjeździe ze Spartą Szamotuły, a za spakowanie strojów do autokaru odpowiadał najmłodszy zawodnik. Wtedy w kadrze był nim Mateusz Muzolf. Dojechaliśmy do Szamotuł, jestesmy już w szatni, chłopacy chcą się przebierać, a tutaj okazuje się, że Muzi nie zabrał strojów z Chodzieży. Gospodarze użyczyli nam swoich, które miały napis “Sparta Szamotuły”, a oni grali… bez napisów. Kibice nie mogli się za bardzo połapać, co jest grane, ale i tak ostatecznie przegraliśmy. W każdym razie ta sytuacja wywołuje uśmiech na mojej twarzy i kolegów, z którymi wtedy grałem do dziś.

W spotkaniu w Stróżewie wygranym, z Concordia Murowaną Gośliną, pożegnałaś się z kibicami?

Myślę, że tak. Był to jeden z lepszych moich występów - dwie bramki i dwie asysty. Jedna z bramek przepięknej urody, soczysty strzał zza pola karnego, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, a bramkarz nie miał prawa tego obronić. Strzeliłem jeszcze kilka podobnych bramek, ale to był jeden z ładniejszych.

Trenerzy kiedy dowiedzieli się o Twojej decyzji?

Była to końcówka sezonu. Przekazałem im swoją decyzję oraz powody, a oni przyjęli to ze zrozumieniem. Oczywiście były namowy na dalszą grę, ale decyzja zapadła i nic tego nie zmieni. Miło będę wspominał grę zarówno w Koronie i Polonii, a oby klubom życze jak najlepiej. W wolnej chwili na pewno pojawię się na ich meczu.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości